Moja koleżanka namówiła mnie, byśmy spędziły razem wakacje. Miało być pięknie, mały domek w niewielkiej miejscowości, cisza i spokój, al tego najbardziej potrzebowałam. Jakaś agroturystyka, ale nie w dosłownym znaczeniu tego słowa.

Pojechałyśmy w końcu i okazało się, że jakość miejsca pozostawiała wiele do życzenia. Rzeczywiście domek był mały, a okolica śliczna, ale w sumie tylko tyle się zgadzało. Bo tak naprawdę nie była to żadna agroturystyka, tylko rozwalająca się chałupa w środku jakiejś wsi. Oprócz tego masa dzieciaków, głośno, mnóstwo współlokatorów i ogółem nic przyjemnego.
Postanowiłyśmy jednak wykorzystać z tego urlopu ile tylko się da. Starałyśmy się na miejscu spędzać tylko noce, a w dzień zwiedzałyśmy okolicę, włóczyłyśmy się po lesie, znalazłyśmy też małe jeziorko, w którym można było się kąpać. Zatem można powiedzieć, że nasze wakacje zdominowała turystyka piesza.
Mimo wszystko wróciłam zadowolona. Opaliłam się, trochę schudłam i nabrałam kondycji. Nie było w końcu tak źle.